Czytając już kawał czasu temu jedną z ostatnich książek z cyklu opowieści L.M.Montgomery o Ani natknęłam się na opis mufki.
Jedna z córeczek Ani na zabawie z biednymi dziećmi z sąsiedztwa miała z sobą pewien dodatek, który zachwycił mnie. Z perspektywy biednej dziewczynki jest opisany jako przepiękny, a jak po chwili okazuje się po wsunięciu rąk do środka- ciepły i niesamowicie przyjemny dodatek.
Z czasem zaczęłam zauważać w sieciówkach podobne elementy garderoby.
Niestety bardzo rzadko można je napotkać.
Czasem posiadają łańcuszek który zawiesza się na szyi i w każdym momencie można wyciągnąć rączki.
Moja mufka powstała rok temu.
W planach miała pojawić się kilka lat wcześniej, ale kawałek materiału czekał i czekał, aż ktoś zlituje się:)
Powstał z resztki etoli jaką wymarzyłam sobie na studniówkę.
Etolę założyłam do tej pory zaledwie kilka razy.
Na wspominaną powyżej imprezę i sporadyczne wyjścia.
Jest różnie odbierana i wydaje mi się, że zrobiona nieco na "bogatą rosjanę" :)- nie obrażając nikogo.
I dlatego czuję się zawstydzona wychodząc w niej, mimo, że niesamowicie grzeje.
Mufka również. Nawet za ciepło bywa w niej w duże mrozy.
Mufka prezentuje się z zewnątrz jak kawałek futerka.
Chciałam jednak zwrócić uwagę na to co kryje w sobie w środku:
Środek wyściełany jest ciepłym polarkiem i kryje dwie kieszonki z serduszkami.
P.S. Przepraszam za zdjęcia z dwóch różnych sesji ;)